h1

Tylko to nie zawodzi.

17 stycznia, 2008

Byłam w najbliższej mojemu domu bibliotece, gdy dowiedziałam się, że „oni” idą, więc należy jak najszybciej uciec. Oddaliłam się trochę, ale – by ich zmylić [?] – szybko zaczęłam skradać się z powrotem. Żwir chrzęścił pod stopami, zdradzając każdy mój krok. Zauważyłam zza węgła cień zbliżającej się istoty, którą w sumie trudno opisać… Przypominała trochę Gammoreańskiego strażnika . W każdym razie wywiązała się krótka przepychanka, która nie zakończyła się moim sukcesem. Działo się to nad szerokim kanałem, do którego ostatecznie wpadłam, łamiąc cienką pokrywę lodu… Wygrzebałam się z wody i spojrzałam na zwierzchniczkę strażnika, która kazała mi się pozbierać i iść za nią. Wiedziałam skądś, że opór nie ma najmniejszego sensu. Od tej chwili widziałam akcję z perspektywy osoby trzeciej.

A było co oglądać…

Główna bohaterka zarzuciła sobie sporą belkę [znalezioną w kanale] na ramię i – ubrana w koszulkę kolczą – podążyła za tamtą kobietą. Nie szły długo, akcja przeniosła się do zamku, w którym trwało kameralne przyjęcie – ot, zwykła impreza rodzinna. Dlatego szybko wpędzono ją do lochu – studni o głębokości ok. 1,4 m [wystawała jej stamtąd głowa, a przecież dziewczyna była mojego wzrostu], zeszła tam po drabince, którą następnie wciągnięto do góry.

Stała w wodzie, sięgającej jej do połowy łydek, pływały tam dwie kostki mydła [nie wiem po co, nie chcę wiedzieć]. Uznawszy, że woda jest zbyt zimna, wdrapała się na wyższy poziom [czyt. wyszła z lochu] i stanęła obok strażniczki, która… Postanowiła pokazać jej pewną sztuczkę. Machnęła dłonią nad posadzką i wszystkie kamyczki jakby podążały za ruchem jej ręki, tak samo jak kamienie… Tworząc świetny tunel, by uciec. Gdyby ktoś się zbliżał, przeciwny ruch ręką zasypywał tunel, ale każdy gest tworzący drogę ucieczki sprawiał, że była dłuższa. Zatem sytuacja nie wydawała się tak zła…

Z tym, że czas naglił. W końcu wieczorem wybierała się na seans nowej ekranizacji Wiedźmina! A tu jakiś […] człowiek uznał, że trzeba ją uwięzić. I to nawet bez konkretnego powodu. Tym kimś był niejaki Andrzej D. [osoba, która prowadziła u nas matematykę i statystykę]

Tak więc jeden z gości urodzinowych [mój kuzyn, z którym miała(m) iść do kina] postanowił jej pomóc, bo budowanie tunelu było zbyt czasochłonne. W domu obecne były zabezpieczenia, które niszczyły osoby nieuprawnione do poruszania się po zamku, więc objął ją w pasie, co powodowało, że zabezpieczenia traktowały ją jako część kuzyna. [dość zawiłe, ale chyba zrozumiałe…] Przeszli przez piwnicę, w tym pomieszczenie, które było gabinetem stomatologicznym, w którym akurat wykonywano jakiś zabieg, a pacjentka prosiła, by dziś wykonać jakąś operację, ale odmówiono jej zbywając ją głupim argumentem. Wyszli stamtąd szybko i znaleźli się w kuchni, dziewczyna musiała się schować w przyległej do tego pokoju komórce, bo do kuchni wparował jeden z gości. Nawet nie zdążyła zamknąć drzwi za sobą…

– Gdzie ona jest?

– Mamo, daj jej spokój…

Sęk w tym, że za nią wbiegły psy. Jeden był znany naszej bohaterce, więc pogłaskała go, gdy przyszedł do owej komórki, więc poszedł sobie spokojnie, ale drugi – szczeniak jeszcze – szczekał z radości, więc wszystko się wydało.

Ostatecznie chyba nie poszli do tego kina, bo zadzwonił budzik, wyrywając mnie ze snu pełnego lochów, mydła i efektownych ucieczek ;)

Najbardziej chyba w swoich snach lubię odniesienia do zdarzeń rzeczywistych, które podświadomość tak śmiesznie i nieprawdopodobnie łączy w całość ;)

4 Komentarze

  1. Sformułowanie „oni” powinno się kojarzyć ze stalkerem czy LOST-ami?
    Kiedy w końcu zagrasz w Wiedźmina?
    Czy mydło ma skojażenie pośrednie z pewnym Twoim znajomym i jego zapatrywaniami?


  2. Nie wiem, z km kojarzyć mydło… Może z wydłubywaniem go ze spływu w umywalce.

    Nie wiem, kiedy zagram ;)

    Oni – jacyś obcy ludzie, którzy są potencjalnie niebezpieczni, ale znajomi, więc nie związani z tymi z Lostów ;)


  3. Do udrażniania umywalki stosuje spirale i nie bawię się w wydłubywanie mydła. :D
    Na podstawie tych pytań jak i odpowiedzi można stwierdzić, że masz rozbieżny sposób postrzegania rzeczywistości w stosunku do mnie. Interpretacja lastów odbiega całkowicie od mojego wyobrażenia. Pisząc „oni” jeden kojarzy to słowo z zielonymi ludzikami, albo śliniącą się czarną kreaturą. Natomiast Ty postrzegasz „ich” („oni”) jako ludzi „znajomych”, których imion po prostu nie znasz i niekoniecznie muszą stanowić zagrożenie. Dla mnie „oni” to śliniące się zombi, które nigdy nie ma dobrych zamiarów.
    Pomarudziłem i mogę iść spać.


  4. Nie znałam ich tożsamości, ale wiedziałam, ze stanowią jakieś zagrożenie ;)



Dodaj odpowiedź do aleksjej Anuluj pisanie odpowiedzi