Archive for Wrzesień 2007

h1

Wampiry?

19 września, 2007

Tak, tym razem tak. Już tyle mi się śniło, że wampiry też musiały się w końcu trafić. Aż strach myśleć, jak ludzie tu będą z Googla wchodzili po jakichś hasłach typu w.a.m.p.i.r.y.c.z.n.e. l.o.l.i.t.k.i. Już się boję. [Po chwili zastanowienia: napisałam „ludzie”? Hm. ]

Akcja ma miejsce w jakimś domku nad morzem.

Otóż było mi zimno. Dlatego szukałam jakiegoś płaszcza, który zapewniłby mi odporność na działanie wspomnianego żywiołu. Pierwszy wybór padł na ubiór pewnego wampira [byłam wśród nich, chociaż wampirzycą mnie nazwać nie szło] i jego puste w tym momencie legowisko, nad którym wisiała lista statystyk tegoż wampira, coś jak karta postaci. Tam też była wzmianka o odporności na zimno, więc bardzo mi to odpowiadało. Jednak szybko okazało się, że istnieje sweter zapinany na zamek błyskawiczny, który ma lepsze działanie. Zatem wzięłam go od kolegi [konkretniej: Mola], który jak się okazało miał pod spodem koszulkę na ramiączkach, koloru białego w drobne czerwone groszki i z czarnym playboyowskim króliczkiem na piersi].

Gdzie wampiry, tam tylko wypatrywać ich łowców… Pojawia się jeden z nich, nagle w moim towarzystwie zostaje tylko jeden wampir – cel nowej postaci. Uciekam, bo co się będę mieszała w ich sprawy. Oczywiście zostaje to źle zrozumiane. W momencie, gdy dotykam klamki słyszę w umyśle głos łowcy, który ozjamia mi, że na klamkę nałożył czar [?], czy coś w tym rodzaju, „przyszłości”, dzięki czemu jest w stanie poznać każde moje następne posunięcie. Zakładam, że blefuje i zwiewam dalej. Jestem podejrzewana o posiadanie jakiegoś niezwykle cennego miecza, o czym również mi mówi ten dziwny osobnik. Uciekam, on mnie dogania, nie mam miecza, chce mnie zabić, nic ciekawego.

Jakoś przeżyłam i następuje zmiana wątku…

Wybrzeże morskie. Coś jakby mały port. Matka chrzestna mojej matki [kobieta ma ponad 70 lat] wyciąga z morza za pomocą wózka widłowego wielką, wymoczoną kromkę chleba tostowego i kładzie ją na paletę w pobliżu takich samych. Teraz mają przeschnąć sobie… Tymczasem my – drużyna złożona ze mnie, samca i dwóch innych osób ma ruszyć w podwodną podróż przyczepą kempingową. Trzy z tych osób mają flash jak Desmond w lostach [ ;] ], że ta czwarta – Maniek U., z którym miałam ‚przyjemność’ pracować – w jakiś sposób się odłączy od pozostałych i zacznie się oddalać, co skończy się jego zgubą. Ale. Opisujemy to słowami „Oderwie się i będzie dryfował w stronę równika”.

I wreszcie się budzę ;)