h1

Żesz jasna cholera!

24 lutego, 2007

Osiemnastoletni łodzianin oblał w Sieradzu egzamin na prawo jazdy, bo – jak twierdzi – nie chciał zabić psa, który wybiegł na jezdnię

Według relacji adepta, gwałtownie skręcił on w lewo, żeby ominąć zwierzę. Wtedy egzaminator kazał mu się zatrzymać, wytknął przekroczenie ciągłej linii i powiedział, że trzeba było przejechać psa – pisze „Dziennik Łódzki”.

Przeczytałam to i zamarłam. Dosłownie. Pełna informacja w serwisie Interia.pl

Wiem, należy podchodzić do tego ze sporą rezerwą. W końcu chłopakowi przypomniało się to dopiero teraz, jakby nie mógł od razu lecieć z tym gdziekolwiek, bo… Jeśli słowa egzaminowanego kłamstwem nie są, to winien mieć zaliczony egzamin, a egzaminator powinien oberwać. Jakoś. Gdzie szacunek do innego stworzenia? Gdzie troska o jego życie? Jak rzuciłam matką o szybę, bo przed samą maskę wyskoczył mi bażant [samiec, oczywście *wznosi spojrzenie ku powale* ], to nie miała nic przeciwko. Ba, cieszyła się, że nie skrzywdziłam biedactwa.

Ludzie, którzy dbają tylko o swoją dupę, ew. o ‚uczestników ruchu’, nie powinni mieć prawa jazdy. Bo sarna, pies, kot et cetera zasługują tak samo na uwagę na drodze. A nawet szczególnie, bo przestraszone mogą zrobić coś bardzo nierozsądnego.

Dziwi mnie nieco fakt, że wsłuchuję się w muzykę z Hair. Będzie trzeba to zobaczyć, koniecznie.

2 Komentarze

  1. Ów łodzianin w mojej ocenia popełnił błąd, gdyż gwałtowne skręcenie mogło uchronić psa, ale spowodować zdecydowanie groźniejszy wypadek, w którym zginęliby inni uczestnicy ruchu jak i on sam (wszystko zależy od warunków otoczenia). Najlepszym rozwiązaniem według mnie jest zahamować bez skręcania, prawdopodobnie manewr taki skończyłby się to tym że ktoś zaparkuje man w bagażniku, ale to nie problem bo kodeks jasno mówi że to byłaby to wina tego co jechał za nami, gorzej gdy podczas nagłego hamowania zarzuci (no cóż ale utopic sie mozna nawet w wannie). Analizujac rozwiazanie zasugerowane przez egzaminatora, czyli rozmycie zwierzaka po jezdni równiez jest obarczone ryzykiem, gdyz (wszystko zalezy od rozmiarów stworzenia):
    przypadek 1. gdy zwierze jest duze wpadniemy w poslizg
    efekt taki sam jak przy wymijaniu, a nawet gorszy
    przypadek 2. na drodze pozostana zwloki ktore lokalnie zmienia wlasnosci nawierzchni
    etc
    Wniosek jest jeden idealne rozwiazanie nie istnieje a spece od prawajazdy to niestety wiekszosci banda debili (zwlaszcza emerytowani wojskowi, ktorych mozg zatrzymal sie na etapie kielkowania). Inny przykład instruktorów idiotów to grupa niby luzakow uznajacych ze ich uwaga na kursancie jest niepotrzebna i w najlepsze moga bawic sie telefonikiem (osobiscie mialem ochotę zabrac mu ten telefon i … ).


  2. Zakładam, że z naprzeciwka nic nie jechało. W końcu chłopak jest młody i – jak sądzę – na jego dupsku bardziej mu zależy niż na jakiejś psince. Dlatego zjechanie na drugi pas jest, jak dla mnie, jak najbardziej usprawiedliwione. A argument, że chłopak przekroczył linię ciągłą – śmieszny.
    Ciekawa tylko jestem, czy tak samo mówiono by, gdy na ulicę wybiegł jakiś bachor, hm? Też rozsmarować i myśleć o poślizgu? Czy może uciekać w bok?



Dodaj komentarz